Dziewczyna z Mazur, którą ciężko utrzymać w jednym miejscu na dłużej. Zwiedziła wiele państw i choć dumnie mówi, że kiedyś skończy na rajskich karaibach, to póki co łączy orientalne marokańskie życie z polską szarą rzeczywistością. Trafiła do Kraju Zachodzącego Słońca przez przypadek, a została z wyboru. Swoją turystyczną wyprawę planowała ponad rok, natomiast decyzję o zamieszkaniu tam podjęła w ciągu kilku dni. Dziś po dwóch latach ma męża Marokańczyka,  kota saharyjskiego i wielki apetyt na nietypowe nieturystyczne miejsca.