Chile, choć wąskie jak papryczka chili, to ogromne państwo Ameryki Łacińskiej. Fakt, że na północy występują pustynie, a na południu lodowce stwarza imponujące wrażenie.

Dzięki występowaniu tylu stref klimatycznych ten kraj ma do zaoferowania coś dla każdego (ocean, pustynie, góry, lodowce, wulkany). Aby okiełznać tę powierzchnię, najlepiej rozwinięty kraj południowej części Ameryki, wybudował autostrady, usprawniające przemieszczanie się.

Chilijczycy jak dwa żywioły

Prawdę mówiąc tutejsze drogi prezentują się znacznie lepiej niż te w Polsce. Nie bez kozery, o Chilijczykach mówi się „Niemcy Ameryki Łacińskiej”. Mimo, że potomkowie niemieckich kolonistów żyją głównie w Argentynie, to właśnie w mieszkańcach Chile spostrzec można charakterystyczną germańską powściągliwość i powagę, wplatającą się w latynoski temperament. Ich mentalność można porównać do dwóch żywiołów – wody i ognia występujących jednocześnie- jak mapa Chile – lodowiec na południu, a pustynia na północy. Te przeciwstawne cechy powodują często podczas pobytu pewną konsternację.

Latarnicy – kim są?

I tak właśnie jadąc sobie szeroką, gładką autostradą z poczuciem wygody oraz luksusu rozpędzamy się. W trakcie dnia podziwiamy malowniczy i w miarę czasu zmieniający się krajobraz. Jednak, gdy zapadnie zmrok komfort jazdy ulega diametralnej przemianie. Ruch staje się większy, ale to nie wina innych aut, autobusów czy tirów. Powodem zamieszania są tzw. latarnicy. Mimo relatywnej bliskości oceanu, nie chodzi tu bynajmniej o osoby obsługujące latarnie. Na to określenie zasłużyli także mieszkańcy okolicznych wsi, którzy sprzedają lokalne produkty, stojąc wieczorami bezpośrednio przy krawędzi krętej drogi. Aby żaden kierowca nie minął ich bez emocji, w celach reklamy stosują latarki. Najlepiej żeby były duże i celowały prosto w nadjeżdżający pojazd. Turysta mający przyjemność spotkać takiego Chilijczyka w pierwszej chwili zwalnia sądząc, że czyha na niego policja. Następnie wzrok przykuwają powiewające białe flagi – czyżby jakaś demonstracja ? Nic podobnego. To znak dla wtajemniczonych, że oferta zawiera wszystko świeże, własnego wyrobu.

valle de la luna

Padające światło powoduje jednak, że sprzedawcę, a także jego produkty można dostrzec, gdy zazwyczaj nie ma już szansy na zatrzymanie się. Na niektórych odcinkach, na kierowców czeka zintensyfikowana dawka adrenaliny – „latarnicy” pojawiają się z różnych stron świecąc jednocześnie, najlepiej tuż za ostrym zakrętem. Upatrując plusów – nie ma szansy, żeby zasnąć za kółkiem. Gdybyśmy podróżowali boczną, wąską drogą taki incydent nie byłby żadnym zaskoczeniem. Ale to przecież szeroka autostrada – tutaj obowiązują pewne normy. W takich momentach, po lekkim oszołomieniu przypominamy sobie, że jesteśmy w Ameryce Południowej, a nie w Europie. Teraz to już nic dziwnego. Tutaj wszystko może się zdarzyć.

desierto