16.07.2015 | Europa
Stolica Tbilisi to przepiękne miasto z klimatem. Warto zatrzymać się tu i poświęcić czas na zapoznanie się z historią,
a także odwiedzenie najważniejszych miejsc. Przemierzając miasto pieszo można uważnie się mu przyjrzeć.
Obok majestatycznego, udekorowanego złoceniami pałacu prezydenckiego, na ulicy żebrzą biedni ludzie, chodzą bezdomne psy z wystającymi żebrami, a na rogu grupka młodych mężczyzn czyha na ofiarę. Domki postawione obok to lepianki z powybijanymi szybami. Podczas dnia spacerując tam czuć lekki niepokój, a co dopiero po zmroku.
Napisy przy bramie wjazdowej do pałacu manifestują tak ogromny kontrast. Z perspektywy przeciętnego turysty,
który nie „zapuszcza się” w takie tereny, a jedynie podziwia budowle z oddalonego punktu widokowego,
na który jeździ nowoczesna kolej linowa, nie widać tych „małych niedociągnięć”.
Główne ulice z kawiarniami, restauracjami, muzeami i instytucjami państwowymi są pięknie wieczorem podświetlone, ale odwiedzając prostopadłe do nich lepiej nauczyć się topografii lub skorzystać z latarki.
Batumi. Wjeżdżam od strony dworca kolejowego podskakując w marszrutce co parę sekund za sprawą ułożonych zamiast asfaltu na głównej drodze płyt. Przekraczając granicę miasta pojawia się wielki bilbord z cytatem Donalda Trumpa „Za 5 lat Batumi będzie najlepszym miastem na świecie”. Bardzo fajnie, że panuje taki optymizm.
Ale co oznacza właściwie słowo „najlepsze”? Z największą ilością hoteli – drapaczy chmur, najbardziej widowiskowym pokazem fontann multimedialnych, najokazalszym nocnym oświetleniem, najlepszymi dyskotekami? Spoglądając na panoramę miasta budowli, w większości bardzo wysokich jest coraz więcej i wygląda na to, że głód ich wznoszenia nie został jeszcze zaspokojony. Wyrastają jak grzyby po deszczu, skutecznie zasłaniając dzieła architektury poprzednich wieków. Dodatkowo pomniki, statuy z dopisaną do nich legendą, oświetlenie każdego możliwego miejsca (oczywiście tylko w miejscach uczęszczanych przez turystów), delfinarium, mini zoo, diabelski młyn, Alphabetical Tower, Batumi Technological Uniwersity Tower (najwyższym budynek w Gruzji z wbudowanym dodatkowo diabelskim młynem) czy Piazza Square, który reprezentuje włoską architekturę i stanowi centrum rozrywki – restauracje i bary. Okazuje się, że to tylko droga prowadzona na stacje kolejową jest w nieciekawym stanie, ta prowadząca na lotnisko to już inna bajka. Tutaj ulica jest szeroka, a na niej został położony asfalt. Są też chodniki do samego centrum miasta, jakby ktoś pieszo chciał pokonać tą odległość. No tak, przecież wszyscy zagraniczni inwestorzy, a także spora część turystów przyleci samolotem. Okolica odwiedzana przez gości pięknie odnowiona, a dzielnice mieszkalne są nierzadko w opłakanym stanie.
Gdy punktem orientacyjnym, lub miejscem spotkań jest jeden z hoteli; gdy stoisz między jednym,
a drugim z nich i nie możesz znaleźć wskazanej na mapie kaplicy; gdy ulica jest cała w cieniu, to znaczy, że następuje przesyt architektoniczny. Zresztą nierzadko widać informacje „be careful, under construction”.
Wiele osób twierdzi, że Batumi zatraca gruzińską tożsamość. Jedna sprawa to fakt, że tak naprawdę to miasto przez wiele lat nie należało do Gruzji- Adżaria (cały region) był autonomiczną jednostką. Poza tym, wszędzie w miastach- kurortach dąży się do zaspokojenia pragnień odwiedzających turystów. Trzeba pamiętać jednak, że jest cienka granica- jak się przedobrzy to efekt może być odwrotny. Jeśli władze miasta nie przystopują to niedługo miasto stanie się zbyt przytłaczające dla niektórych- przyjadą raz i nie wrócą więcej. Ale nie w tym sęk. Teoretycznie, dzięki rozwiniętej gałęzi turystyki pracy powinno być więcej, a co za tym idzie mniejsze bezrobocie. Ale czy te hotele faktycznie są zapełnione, nie mówiąc już o tym, że sezon tu trwa od czerwca do września, a koszty utrzymania wszystkich „atrakcji” są ogromne?
Zarówno Tbilisi, jak i Batumi ma mnóstwo miejsc, które z pewnością przyciągną turystów, nawet tych którzy przyjechali do Gruzji , aby chodzić po górach. Bardziej zamożni Gruzini mają szansę z nich skorzystać, ale przeciętny mieszkaniec mało zarabiający, bezrobotny lub emeryt z pensją 70 dolarów czuje się na pewno zlekceważony,
że zamiast poprawy warunków ich życia, wybudowano kolejną wieżę.
Od jakiegoś czasu partią rządzącą jest koalicja Gruzińskie Marzenie. Mimo prozachodniej polityce, inne kwestie zaczęły budzić kontrowersje. Czy Gruzja wreszcie spełni swoje marzenia i osiągnie poziom krajów zachodnioeuropejskich ?
Jedno jest pewne gruzińskiej gościnności i życzliwości może im pozazdrościć niejeden naród zachodniej Europy.