Antarctic Beauty, czyli opowieść o roku spędzonym w Antarktyce”

Gościem naszego kolejnego spotkania z cyklu „Świat po mojemu” był Bartłomiej Jerzak – oceanograf, który spędził rok na Polskiej Stacji Antarktycznej
im. H. Arctowskiego jako członek 39. Polskiej Wyprawy Antarktycznej. Bartek ma nie tylko fascynujący zawód i pasję jednocześnie, ale także potrafi nią zarazić swoich słuchaczy.
Przez ten rok nie widział ani jednego drzewa, samochodu, psa, kota i ani jednego dziecka…
Przez rok nie używał pieniędzy, a przez 7 miesięcy, w czasie zimowania, przebywał w towarzystwie kilku tych samych twarzy.
Ale i tak było pięknie…

PASJA

Jeszcze jako nastolatek interesowałem się biologią, geografią i chemią bardziej niż innymi przedmiotami. Wiedziałem, że oceanografia łączy te wszystkie dziedziny, a ponadto wychowałem się i żyję nad morzem, więc uznałem, że ten kierunek pozwoli mi po prostu poznać i zrozumieć środowisko, które zawsze mnie otaczało. Wiedzę na temat Antarktyki zacząłem zgłębiać na IV roku studiów, kiedy dano mi możliwość napisania pracy magisterskiej na podstawie próbek pochodzących z Zatoki Admiralicji,
czyli z Antarktyki. Wtedy też dowiedziałem się, że istnieje Polska Stacja Antarktyczna im. H. Arctowskiego, która funkcjonuje nieprzerwanie od 1977 roku. Na tym etapie pomyślałem sobie tylko „hmmm, fajnie gdyby kiedyś udało się tam pojechać”. Ta prosta myśl przyjęła formę konkretniejszego planu pod koniec pisania magisterki, kiedy kolega z roku wrzucił na forum ogłoszenie z ofertą pracy na Stacji. Wtedy na dobre zapragnąłem pojechać na „Arctowskiego”, bo zauważyłem że pierwszy krok jest o wiele prostszy niż mogłoby się wydawać – wystarczyło złożyć CV i list motywacyjny. Powiedziałem sobie „Czemu nie? Kiedy, jak nie teraz?”.

ANTARKTYDA I ANTARKTYKA

Antarktyka jest pojęciem szerszym – to cała kraina geograficzna wokół Antarktydy, łącznie z wyspami i Oceanem Południowym opływającym ten kontynent. Jako że Stacja położona jest w archipelagu Szetlandów Południowych, kilkaset km od kontynentu, z naukowego punktu widzenia poprawnie jest powiedzieć, że Stacja leży w Antarktyce, a nie na Antarktydzie.

PRACA

Moja praca jako obserwator ekologiczny polegała, mówiąc skrótowo, na monitoringu ptaków i ssaków morskich – fok, słoni morskich, czy uchatek. Oznacza to m. in. zliczanie w określonych terminach gniazd pingwinów, regularne obserwacje innych ptaków, a także co zliczanie 10 dni ssaków występujących wzdłuż zachodniego wybrzeża Zatoki Admiralicji, nad którą położona jest Stacja. Obszar występowania kolonii pingwinów i skupisk ssaków określa się mianem ASPA (Antarctic Special Protected Area) 128. Z kolei do moich obowiązków jako obserwatora morskiego, należało pobieranie próbek wody morskiej i osadów na badania geochemiczne i biologiczne.

OCZEKIWANIA, A RZECZYWISTOŚĆ

Mogę powiedzieć, że pobyt na Stacji spełnił moje oczekiwania. Poza tym, na długo przed wyjazdem miałem okazję poznać osoby, które wielokrotnie
były na Stacji i opowiadały mi jak się funkcjonuje w tym miejscu. Oprócz tego śledziłem nowinki z życia polarników na stronie internetowej „Arctowskiego”, dlatego muszę przyznać że niewiele rzeczy było dla mnie zaskoczeniem. Zaskoczyło mnie na pewno to, jak szybko życie prowadzone tam, tak inne od tego, które prowadzi się „w cywilizacji”, stało się dla mnie normalne, naturalne.

NAJCIEKAWSZE WSPOMNIENIE

Ciężko wybrać jedną taką historię. Może przywołam po prostu ogólną refleksję jaka nachodziła mnie regularnie od początku pobytu na Stacji –
jak małe, jak nieistotne są problemy, które tworzą się (albo człowiek tworzy je sobie sam) w zewnętrznym świecie. Uderzyło mnie to już podczas rozładunku, kiedy PTS (transporter pływający) wiozący tony zaopatrzenia ze statku na ląd, nagle zgasł na środku zatoki i zaczął być spychany przez ogromny kawał dryfującego lodu. Pomyślałem sobie wtedy „Jakie problemy w zewnętrznym świecie mogą się równać z czymś takim? Jesteśmy tutaj zdani tylko na siebie. Każdemu, kto narzeka na jakieś niedogodności w życiu codziennym, mogę powiedzieć, że to drobnostki. Bo załadowany po brzegi sprzętem i żywnością PTS, któremu na środku zatoki w Antarktyce gaśnie silnik – to jest dopiero problem!”. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Z rzeczy, które zapadły mi w pamięć wspomnę jeszcze o ciszy, jaka panuje bardzo rzadko podczas bezwietrznej, zimowej nocy, kiedy zatoka jest skuta lodem. Jest to coś, czego można doświadczyć chyba tylko w rejonach polarnych.

PROFIL POLARNIKA

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie potrzeba jakichś specjalnych cech charakteru (może poza cierpliwością), aby odnaleźć się podczas rocznego pobytu w Antarktyce. Wg mnie wystarczą podstawowe zasady pokojowego życia z ludźmi, czyli umiejętność przyznania się do błędu, nie stawianie spraw „na ostrzu noża”, a przede wszystkim umiejętność mówienia tak prostych słów jak „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”. Tylko tyle… a może aż tyle.

POWRÓT

Z rocznego pobytu na Stacji wyniosłem głównie miłe wspomnienia (mówiąc bardzo ogólnie), więc w zakresie, w którym to jest zależne ode mnie, będę starał się tam wrócić.

CIEKAWOSTKI

Jeśli mowa o ciekawostkach, jakie utkwiły mi w pamięci, muszę wspomnieć o pytaniach jakie potrafią zadać nam turyści, którzy czasami goszczą na
Stacji. Ktoś nawet zrobił listę takich pytań, np. „Czy wszyscy na Stacji jesteście jedną rodziną”, albo „Czy boicie się białych niedźwiedzi?”. Jednak najciekawsze wg mnie pytanie (może przez swoją irracjonalność) brzmiało „Jaką religię wyznają państwo z plastrami na szyi?”. Otóż część turystów podczas rejsu nosi na szyi plastry, które bardzo skutecznie hamują objawy choroby morskiej. Ich współpasażerowie, którzy widocznie pierwszy raz zetknęli się z czymś takim, wzięli to za symbol jakiejś religii i prosili nas o rozszyfrowanie znaczenia tajemniczych plastrów.

BJP2

Redakcja: MG